Lipsk rozgromił Borussię 4:1 na ich własnym stadionie

Borussia zdecydowanie nie weszła w nowy miesiąc w szczycie swoich możliwości. Z kolejną przegraną coraz bardziej oddala się od jedynego rywala do tytułu mistrza Bundesligi. Od Bayernu Monachium dzieli ich już dziewięć punktów. Jeśli zespół chce mieć jeszcze chociaż teoretyczną, matematyczną szansę na wygraną muszą zacząć wygrywać.

Rozczarowanie na Signal Idiuna Park

Zdecydowanym zagrożeniem dla BVB był dwudziestoczteroletni pomocnik Lipska Konrad Laimer. Najpierw bardzo sprawnie otworzył on wynik w 21. minucie, po czym wykorzystując kolejną okazję dobił wynik do 2:0 już dziwić minut później. Były to jedyne bramki, które padły w tej połowie.

Zaskakiwał przede wszystkim brak odwetu ze strony Borussi. Zawodnicy byli bierni i bezradni, co dziwi szczególnie na fakt że przyjmowali oni Lipsk na własnym boisku. Borussia powinna walczyć teraz o każdy punkt, jeśli faktycznie zależy im na przejęciu prowadzenia. Do końca sezonu pozostało jedynie sześć kolejek, a są w tyle aż dziewięć punktów. Zaczyna wyglądać na to, że piłkarze pogodzili się już z niemożnością wyrwania mistrzostwa Bayernowi.

Dobitka na koniec

Druga połowa rozpoczęła się wynikiem 2:0 dla Lipska, jednak dość szybko wynik ponownie się zmienił. Nie tracąc czasu, niedługo po wznowieniu gry Christopher Nkunku, który asystował przy pierwszym golu Laimera ruszył na bramkę. Tym razem to Laimer asystował, a Nkunku zdobył bramkę w 57. minucie. Niewiele mniej niż po godzinie gry Lips ustanowił dominację nad gospodarzami, którzy przegrywali już 0:3.

Czasu było coraz mniej i stawało się coraz jaśniejsze, że BVB prawdopodobnie nie zdoła już wyrównać wyniku. Jedyną nadzieją byłby ekspresowy hat-trick w stylu Roberta Lewandowskiego, >o który mógłby postarać się drugi najlepszy strzelec ligi Erling Haaland.

W końcu w 84. minucie Emre Can podał piłkę do Donyella Malena, który zdołał w końcu zdobyć chociaż honorową bramkę dla zespołu. Jednak dwie minuty później Lipsk przeprowadził odwet, Nkuku ponownie pomógł w zdobyciu bramki. Tym razem to Dani Olmo wbił piłkę do siatki, ustanawiając w 86. minucie wynik na 4:1.